niedziela

Vem ska trösta Knyttet ?.

Żył sobie raz mały maciupek
w osobnym domku, całkiem sam.
i nawet bardziej był samotny,
niż mu się wydawało, kiedy wieczorem
zapalał wszystkie lampy, jakie miał,
i chował się pod kołdrę kwiląc ze strachu
na dworze spacerowały paszczaki
wielkimi, ciężkimi krokami,
gdzieś daleko w mroku nocy zawodziła buka.
wszędzie zamykano drzwi i wszędzie paliły się lampy.
a biedne, wystraszone stworzonka pocieszały się wzajemnie.
lecz kto pocieszy maciupka i powie mu,
Że w nocy wszystko, co okropne,
wydaje się jeszcze gorsze, niż jest?

pewnego ranka, bladym świtem,
gdy przy domu snuła się zimna i szara mgła.
zlękniony maciupek wystawił pyszczek
i - choć mu się przecież nic nie stało -
pisnął, że woli zjeść własny kapelusz
niż spędzić tutaj jeszcze jedną noc
i czmychnął w mgłę. po chwili nie było go już widać.
tylko drzwi stały otworem i wypalały się lampy.
a maciupek myślał zmartwiony: „jak niemądrze zrobiłem
wpuszczając deszcz i ciemności do mojego mieszkania!”
może ktoś go pocieszy i powie mu,
że gdy tylko odszedł, do jego domku
natychmiast się wprowadziły inne,
znacznie od niego szczęśliwsze maciupki.

szedł więc maciupek i szedł, lecz nic się nie działo
i choć uwijały się wszędzie rozmaite stworzonka,
nie spotkał nikogo znajomego.
bo maciupek był bardzo samotnym trollem,
zanadto nieśmiałym, by powiedzieć:
„hej! czy mogę zamienić z tobą parę słów?”
minęły go pędem cztery filifionki
i dwa zielone zaprzęgi z ośmioma homkami,
a mimbla plotła wieniec z borówek.
ale maciupek tak się wciąż chował.
że prawie był niewidoczny.
więc nikt go nie mógł pocieszyć ani powiedzieć mu
„jeśli od wszystkich będziesz uciekał.
nie znajdziesz przyjaciela!”

na domiar złego miał za ciasne buty,
torba mu ciążyła i było gorąco,
więc gdy pod wieczór padły długie cienie,
maciupek już prawie nie czuł nóg
usiadł na torbie, smutny i zmęczony,
i pomyślał „dobrze, że chociaż ją mam”
wtem wiatr powiał od morza
prześliczne niosąc dźwięki -
to po zielonej łące nad senną zatoką
chodził sobie włóczykij i grał na fujarce.
bo on nie nosił torby ani ciasnych butów
i nigdy nie miał poważniejszych trosk.
lecz kto pocieszy maciupka i wytłumaczy mu.
że gdy droga długa, lepsza od torby jest piosenka?

szedł więc maciupek wlokąc zmęczone nogi,
samotny, jak tylko maciupki mogą być.
wtem ujrzał wesołego paszczaka w otoczeniu gości,
zapalali właśnie sztuczne ognie.
pod drzewami tańczono - wszyscy z kwiatami przy ogonkach,
kręciły się cztery karuzele wśród śpiewu i muzyki,
na nich siedziało trzynastu homków,
każdy z czerwonym balonem.
a paszczak jadł placki z masłem i dżemem wiśniowym.
maciupek długo stal na uboczu,
aż w końcu odszedł nie zauważony.
może go ktoś pocieszy i poradzi mu tak:
„podejdź i powiedz dobry wieczór.
a potem baw się razem z innymi”.

ale maciupek poszedł nad brzeg morza
tam na piasku leżała muszla, duża i biała,
a morze było spokojne i zapadała noc.
„jak dobrze, że tu przyszedłem” - pomyślał sobie,
polem zdjął buty i do kapelusza
nazbierał ślicznych kamyków.
daleko odeszły paszczaki,
nie było słychać ich ciężkich kroków.
i nawet buka zniknęła. ale maciupek westchnął.
- dlaczego tak mi smutno,
chociaż jest lepiej niż kiedykolwiek przedtem?
ktoś powinien pocieszyć maciupka i powiedzieć mu:
„co ci po muszli, mały przyjacielu,
jeżeli nie masz komu jej pokazać?”

???
maciupek schowaj list do kieszeni -
pierwszy w swoim życiu list,
i w dodatku napisała go dziewczyna!
ach, jak go to odmieniło!
zaraz się poczuł dzielny, mocny i wesoły,
wykąpał się radośnie w zimnej, księżycowej wodzie,
wszystko, co było w torbie, powyrzucał,
potem wsiadł do niej i popłynął w morze,
niesiony długą, miękką falą.
na brzegu zostały buty i kapelusz z kamykami,
a noc była lak piękna, jak to się latem zdarza,
gdy taki jak on maciupek
spieszy pocieszyć kogoś i bronić,
i wszystko jest inne, zaczarowane, nowe.

na drugi dzień niebo zasnute było chmurami,
ogromne wieloryby tryskały wodą to tu, to tam.
a na środku morza pluskał się paszczak
i krzyczał: - jak zimno! ojej!
maciupek powiedział: - jestem przekonany,
żeśmy się kiedyś już spotkali!
odświętnie ubrana filifionka puściła wiosła,
by pomachać szalikiem, przepłynęło też
sześć niebieskich łódek z dziewięcioma homkami
i piąty homek pozdrowił maciupka,
więc maciupek zawołał: - hej, hej, hej!
jeszcze się nigdy nie zdarzyło, żeby mnie ktoś zauważył!
chętnie bym się zatrzymał i porozmawiał chwilę.
ale kto pocieszy drobinkę, jeśli ja zostanę z wami?

wtem na horyzoncie wyrosły czarne skały.
trzy dzikie skały, gdzie mieszka buka.
lecz obok dziewiętnastu homków wraz z olbrzymem
łowiło ryby w zupełnym spokoju,
więc maciupek powiedział: - wybaczcie podróżnikowi,
który chciałby wiedzieć, czy była tu może drobinka?
- była, a jakże - odparł olbrzym wesoło -
drobinka z rozwianym włosem,
uciekła wczoraj z domu, ogromnie zdenerwowana,
a gdzie się teraz znajduje
i gdzie ją ostatnio widziano -
to wie tylko buka. myślę, że strasznie się bała.
lecz kto ją pocieszy, nie mam pojęcia,
bo ja jestem na urlopie i chcę właśnie zaciągnąć sieć.


kiedy o zmierzchu maciupek znalazł się w lesie,
wypełzły zza drzew kosmate stworzonka
świecąc w ciemności bladymi oczami.
zleciały się z cichym piskiem roje nietoperzy
i doszedł go szept: - oto idzie samotny maciupek,
biedny mały troll, któremu się zdaje,
że jest odważny i silny, ale to nieprawda...
nagle zawyła buka - gdzieś całkiem blisko!
więc maciupek, skulony i malutki, przycupnął w mchu.
zerwał się jednak po chwili i tupiąc nogami krzyknął:
- jestem teraz bardziej zły niż wystraszony! hurra!
muszę pocieszyć drobinkę, nie mogę być słaby.
bo ona - jeśli to tylko możliwe -
boi się jeszcze bardziej niż ja.

wtem wszyscy umilkli, zgasły wszystkie światła
i nawet księżyc zbladł. to buka się zjawiła.
podobna do skały. wkoło niej ziemia zmarznięta na lód.
maciupek pomyślał: „trudna będzie sprawa,
bo buka to najgorsze, co znam”.
więc żeby sobie dodać animuszu,
odtańczył gniewny, wojenny taniec,
a potem nagły wykonując skok
głęboko wbił zęby w jej zimny ogon.
a buka tak się zdziwiła, ze uciekła z wrzaskiem.
oglądała ten bój drobinka z wysokiego kamienia
i gdy zrobiło się cicho, rzekła: - przyszedłeś jednak...
nietrudno wystraszyć drobinki, one łatwo płaczą.
ale jeszcze łatwiej dają się potem pocieszyć.

milcząc patrzyli na siebie - maciupek i drobinka
przyświecał im czerwcowy księżyc.
i może nie trzeba ganić maciupka
za to, że nogi się pod nim ugięły.
- wybacz - odezwał się bardzo nieśmiało -
ja raczej napiszę to, co bym chciał powiedzieć.
i poszedł pisać o swej samotności,
o paszczaku. o muszli gładkiej i białej.
o rozmyślaniach na morzu i o tym, jak się bał...
lecz mimo wszelkich wyjaśnień
nic mu nie wyszło z tego pisania.
proszę cię, drogi czytelniku, pociesz ich oboje.
napisz list od maciupka
taki, żeby go drobinka zrozumiała.

(tu masz papier listowy. znaczka nie potrzeba, bo list kładzie
się na przykład w krzaku różanym, tam drobinka na pewno go znajdzie).

kiedy drobinka z wielkim mozołem wszystko przeczytała
(najtrudniejsze było imię maciupka),
białe róże stały się nagle czerwone.
a ona skoczyła radośnie w jego objęcia szepcząc:
- zapomnij, że ci było źle! chcę z tobą zbierać muszle!
pomysł, że wszystko, co zabawne, jest przed nami!
jeszcze tej samej nocy odbył się wspaniały festyn,
a kiedy odjeżdżali łódką, filifionki
i wszystkie homki wiwatowały jak szalone.
maciupek taką ułożył piosenkę:
„teraz, gdzie nie spojrzeć,
kołyszą się na morzu światła radości,
teraz pocieszamy się wzajemnie
i nigdy już nie ogarnie nas strach”...

a potem
maciupek z drobinką
żyli długo i szczęśliwie. !!!!!

TOVE JANSSON
Kto pocieszy maciupka
Przelozyla:Teresa Chlapowska


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz